„Polak, Węgier, dwa bratanki – i do szabli, i do szklanki”
Wszyscy czasem zdajemy sobie sprawę, że ciężko nam ocenić bieg czasu, ale Victor Orbán rządzi nieprzerwanie na Węgrzech od 2010 roku. Już prawie 8 lat rządów, w przeciągu których coraz mniej mówi się o węgierskiej sytuacji za granicą. Czy to dlatego, że Fidesz [Węgierska Unia Obywatelska – narodowa i konserwatywna partia Orbána] stał się pierwowzorem modelu politycznego, który spotyka się z coraz to większym uznaniem u ich słowiańskich sąsiadów, którzy czasem krzyczą głośniej niż sami eksporterzy modelu? A może dlatego, że póki co to właśnie innym się przysłowiowo “obrywa”? Żadna z możliwych odpowiedzi nie usprawiedliwia ciszy na temat Węgier.
Od dawna ta przysłowiowa „szabla” nie była tak aktualna jak dzisiaj. Już w 2010 roku, na krótko po wygranych wyborach, Fidesz przeprowadził reformę medialną, Akt CVXXXV, który wprowadza w życie nową instytucję sprawującą kontrolę nad publikacjami w mediach. Jej skład jest wybierany przez rządzącą większość parlamentarną. Ciało to pilnuje poszanowania wartości rodzinnych i równomiernego pokrycia medialnego wydarzeń, bez dalszego sprecyzowania jakie zachowania dziennikarzy mogą zostać ukarane wysokimi mandatami, bądź zwolnieniem dyscyplinarnym. Brzmi znajomo?
Legalna propaganda
Na potrzeby artykułu przeprowadziłam krótki wywiad z Károly’em, studentem z Budapesztu. Na początek zapytałam go, kiedy zdał sobie sprawę z obrotu wydarzeń i z zagrożenia państwa prawa na Węgrzech. Odpowiedział mi, że dla niego pierwszym elementem była wyżej wspomniana ustawa medialna, oraz zmiana konstytucji w 2012 roku. Nowa konstytucja usprawiedliwiona została potrzebą zmiany tej komunistycznej, ustanowionej w 1989 roku w trakcie silnych zmian politycznych w państwie. Przy okazji wprowadzonych zostało kilka „ulepszeń”, jak na przykład obniżenie wieku emerytalnego sędziów czy możliwość prowadzenia kampanii wyborczej tylko na łamach mediów publicznych. Nowa konstytucja zawiera również artykuł o preferencji dla rodzin tradycyjnych (czytaj, heteroseksualnych i mających dzieci). Cała ta zmiana została jednak przeprowadzona w pełni legalnie.
Károly zwrócił mi również uwagę na pewien istotny paradoks, który rzucił mu się w oczy podczas kampanii reklamowej przeciwko uchodźcom w 2015 roku: Węgry pokryły się oficjalnymi bilbordami w języku węgierskim, które były więc skierowane do obywateli (elektoratu) a nie uchodźców, którzy się tym językiem nie posługują. Podobny cel miało odwołanie węgierskiego ambasadora w Holandii w sierpniu 2017 roku, po tym jak holenderski ambasador na Węgrzech porównał retorykę rządu Orbána do metod islamskich terrorystów.
Można drażnić, ale strategicznie
Kiedy w 2012 roku Fidesz zaczął obawiać się o swoją wygraną w wyborach, została zmieniona ordynacja wyborcza. Aby uniknąć ryzyka głosów niezdecydowanych wyborców, którzy według sondaży częściej głosują przeciw niż za Orbánem, przeprowadzono reformę wprowadzającą obowiązkowe zapisy do głosowania zamykane na 2 tygodnie przed wyjściem do urn. Przy zmianie konstytucji politycy podjęli strategiczną decyzję, aby zachować prawo do legalnej aborcji (i nie drażnić kobiet) i związków partnerskich tej samej płci (nawet jeśli nie tworzą one rodzin). Z kolei w 2016 roku miało miejsce referendum dotyczące kwot relokacji imigrantów poprzedzone silną kampanią propagandową. Referendum później unieważniono, ponieważ nie przekroczyło potrzebnego progu procentowego. Ale ważne jest to, że rząd zrobił krok w stronę obywateli i skonsultował z nimi, nawet po fakcie, swoją politykę.
Strategiczny jest również dla Fidesz-u wybór elektoratu. Jako partia prawicowa, Fidesz prezentuje się jako opozycja centrowej Unii Europejskiej i przeprowadza prawicowe reformy, jak np. nacjonalizacja OFE podobna do tej przeprowadzonej w Polsce w 2012 roku. Wprowadzony został podatek liniowy, obniżono zasiłki dla bezrobotnych i podniesiono płacę minimalną, która stale rośnie. Zmiany są najbardziej korzystne dla klas średnich i wyższych.
Manifestacje i strajki
Po prawie ośmiu latach rządów Orbána można by pomyśleć, że Węgrzy są nim zmęczeni. W Polsce odnotowaliśmy spory spadek osób manifestujących od ostatnich 7 miesięcy. Zapytałam Károly’a jak on widzi mobilizację węgierskiego społeczeństwa i zapewnił mnie, że Węgrzy dalej się mobilizują. Demonstracje i protesty odbywają się jednak w specyficznych grupach, nierzadko zawodowych, co pokazują niedawne protesty środowiska akademickiego w sprawie zamknięcia archiwów Georg’a Lucács’a w Budapeszcie. Problemem jest również fakt, że mobilizacja skupiona jest wyłącznie w stolicy lub w dużych miastach uniwersyteckich takich jak Pécs lub Debrecen i rzadko kiedy rozszerza się na mniejsze miejscowości w kraju.
Zakończę optymistycznym aspektem: w styczniu tego roku mogliśmy zaobserwować spory ruch społeczny na Węgrzech dotyczący reformy systemu oświaty. Od 2013 roku kontrola systemu szkolnictwa została odebrana gminom. Władzę nad nauczycielami i szkołami przydzielono centralnej instytucji w stolicy Węgier w celu wprowadzenia bardziej chrześcijańsko-patriotycznego programu szkolnictwa. Ruch Tanitanek (Chcemy Uczyć) już od kilku lat stara się o reformę oświaty, która przygotowałaby młodych Węgrów do pracy i życia w XXI wieku oraz zachęciła młodzież do pozostania w kraju. Poparcie dla tej reformy rośnie, a nam pozostaje trzymać kciuki i czekać na odpowiedź rządu, któremu zarzuca się unikanie kwestii reform systemów zdrowia oraz edukacji.
Suivre les commentaires : |